IQ nie istnieje. Anty grawitacyjna woda.
Niedziela. Słońce świeci i wracamy do domu z wypadu do sklepu. Dostaje telefon że zalała mieszkanie sąsiada. Że woda jest na klatce. Że masakra. Spoko. Nie moja wina. Szkoda sąsiada.akurat jesteśmy w pobliżu pustostanu naszego - nie mieszkamy tam od 2 tyg. Kończę rozmowę i że spokojem rozpoczynam jak się później okazała ciężki dialog.
- Zapalismy sąsiada. Idziemy sprawdzić.
- Ale jak? Czym?? - pyta żona.
I tutaj zwarcia mózgu dostałem które spowodowało mini wylew..
- No wodą- odpowiadam.
- O jacie - przejęta żona. - Ale którego sąsiada???
W tym momencie straciłem wiarę w ludzkość.
- Na górze...... - poważnie odparłem .
- Ale jak ta woda tam leciała? Ciurkiem ?
- Nie, kazała kropelkami.
Okazało się że wężyk od umywalki rozsadziło i w mieszkaniu u nas można było wypuścić rybki do jeziora A sąsiad miał wodospady na każdej ścianie mieszkania. Nawet spokojnie przyjął i nie wydzierał się.
Żona w au 8e została A ja prędko mopuje panele. Telefon nr1.
- Co robisz co tak długo?- zaciekawiony ale i zniecierpliwona pyta.
- Wycieram. Jest masakra.
Po 5 minutach telefon nr2.
-Źle jest?
- Nie mam czym wycierać. Mopuje.
Telefon nr 3 4 i 5 6 zignorowałem. Mopowałem.